Follow my blog with Bloglovin

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Stres - jak sobie z nim radzić? Cz. I

Zbliża się maj. Większości ten miesiąc, kojarzy się z odpoczynkiem, ale dla studentów i maturzystów, to czas wytężonej nauki. O ile dla doświadczonego studenta, sesja nie jest już tak groźnie zapowiadającym się wydarzeniem, o tyle, dla świeżaków, pierwsza sesja, to stres jak cholera. Nie mówiąc już o maturzystach, którzy w najbliższych tygodniach stoczą walkę o swoją przyszłość.
Ale to zabrzmiało... Dobra, w każdym razie, dziś na rozkładówce: STRES! Można powiedzieć, że w XXI wieku, nieodłączny towarzysz większości z Nas. Skąd to cholerstwo się bierze, jaki ma wpływ na życie i dlaczego w pewnych sytuacjach pomaga w życiu.
Lecimy z tematem!

Marek Aureliusz, jeden z bardziej ogarniętych rzymskich cesarzy, mówił o stresie w następujący sposób:
"Odrzuć jego wyroki, a wszystko stanie się proste.. Rzeczy są takie, jakimi czyni je Twoja opinia, a ta mieszka w Tobie. Możesz ją odmienić, kiedy tylko zechcesz, a wówczas granice same się wygładzą i wszystko się uciszy: morze spokojne, niebo bezchmurne" 

Prawda. Rzeczy, zdarzenia, osoby, taką mają dla Ciebie wartość, jaką sam im przypiszesz. Przykładowo:
Marta ogromną uwagę przywiązuje do wyglądu i tego, jak oceniają ją inni. Zna wszelkie nowinki modowe, no nikt jej w tej dziedzinie nie zagnie. Nie wyjdzie z domu, dopóki nie zrobi się na bóstwo, aby mogła błyszczeć i być podziwianą.
Z kolei Agnieszka, ma gdzieś kwestię wyglądu. Ważne, żeby Ona dobrze się czuła, opinia innych jej nie obchodzi. Nie śledzi trendów, od 3 lat ma w szafie te same ubrania. Wygląd nie jest dla niej sprawą istotną.

Jedna wartość: dwa odmienne systemy wartości. W jednym wygląd jest na pierwszym miejscu. a w drugim, gdzieś pod koniec stawki. Płynie z tego prosty wniosek:

To Ty nadajesz znaczenie wydarzeniom i rzeczom, które pojawiają się w Twoim życiu.
Tak samo jest ze stresem. Pojawia się dopiero wtedy, kiedy Ty tak zadecydujesz. Proste i oczywiste?
Pewnie tak, ale co z tego, skoro większość ludzi i tak nie zdaje sobie z tego sprawy. Stres jest potrzebny. W odpowiedniej dawce, pobudza do działania, stymuluje pracę mięśni, zwiększając zakres ich pracy. Jednak zbyt wielkie obciążenie stresem, jest cholernie niezdrowe. Pierwszym krokiem, jaki trzeba wykonać, żeby wygrzebać się z tej niezbyt komfortowej sytuacji jest:

1. Zdefiniuj, co wywołuje u Ciebie stres.

Oczywiste? To dobrze. Przeciwdziałać czemuś, możemy wyłącznie w sytuacji, kiedy wiemy z kim lub czym walczymy.

2. Sprawdź, czy możesz coś z tym zrobić już teraz.

Zastanów się, czy którąś ze stresujących rzeczy lub spraw, można rozwiązać już teraz. Jeśli tak, to pomyśl, co możesz zrobić już teraz, aby się tego pozbyć i zacznij działać.
Natomiast w sytuacji, kiedy rozwiązanie stresującej sytuacji wymagać będzie więcej czasu. Warto ułożyć sobie plan działania. Weź kartkę, długopis i wypisz w punktach swój plan działania i zacznij działać wtedy, kiedy będzie to możliwe. Nawet zrobienie planu działania, samo w sobie może pomóc Ci w pozbyciu się stresu. Kiedy masz plan działania, doda Ci to otuchy, w której widzisz drogę do wyjścia z problemu.

3. Jeśli tego nie da się zmienić. Zaakceptuj to.

?! Jak można zaakceptować coś, co wywołuje we mnie mdłości, zawroty głowy i ból brzucha?
Tak, jest to trudne. Ale prawda jest taka, że nie na wszystko mamy wpływ. Jeśli stresuje Cię Twój szef, a póki co, nie możesz zmienić pracy, to możesz jedynie zaakceptować obecny stan. Jeśli stresuje Cię Pani od matematyki, a w Twojej szkole jest tylko jedna nauczycielka matematyki, to musisz to zaakceptować. Chyba, że dobrowolnie skarzesz się na odczuwanie przewlekłego stresu. I pamiętaj o tym, o czym wspomniałem na początku. Stres to wyłącznie sposób, w jaki odbierasz daną sytuację, więc jedyną osobą odpowiedzialną za niego, jesteś Ty sam. To Twoja decyzja. Swoim odczuciem mówisz "Wybieram uczucie stresu".
Nie warto marnować swojego zdrowia z powodu stresu.

4. Uśmiechaj się, uprawiaj sport, słowem, rób to, co Cię odpręża.

Każdy ma swoje sposoby, na pozbywanie się stresu. To co działa w moim przypadku, niekoniecznie może pomóc Tobie i odwrotnie. Mi pomaga sport. Bardzo lubię biegać. W trakcie takiego intensywnego wysiłku, zrzucam z siebie cały ciężar. Co więcej, wysiłek fizyczny wzmaga wydzielanie endorfin, przez co automatycznie poprawia mi się samopoczucie (Euforia biegacza). Jednym słowem, rusz się, pobudź swój organizm do działania. Wtedy do głowy mogą wpaść różne pomysły. Być może jeden z nich będzie tym, który pomoże Ci w rozwiązaniu stresującej sytuacji.


Skuteczne sposoby walki ze stresem, przedstawię w II części.

Wyluzuj :),
Konrad






niedziela, 26 kwietnia 2015

Niebieskie piórko

Niedziela. Dzień przeznaczony bardziej do odpoczynku, aniżeli wytężonego myślenia, więc dziś tematyka w podobnym, lekkim tonie.

Kilka lat temu zetknąłem się z tematyką Prawa przyciągania. Nie, nie chodzi tu o prawo grawitacji, a bardziej o sferę psychiczną człowieka. Sądzę, że niektórzy z Was też mogli co nieco o nim usłyszeć, zwłaszcza teraz, kiedy szeroko rozumiany rozwój osobisty jest bardzo modny i popularny.
Jeśli jednak nic o tym nie słyszałeś, polecam użyć Google. Jest mnóstwo stron, wyjaśniających mechanikę i zasadę działania tego prawa, ale na potrzeby artykułu, krótko wyjaśnię sposób jego funkcjonowania.

Koncentrujesz na czymś myśl, mocno wierzysz w osiągnięcie danego rezultatu, a w efekcie, to pojawia się w Twoim doświadczeniu. 

To tyle w telegraficznym skrócie. Koncepcja nie jest moja i dotyczy każdego żyjącego człowieka. Nie ma znaczenia, czy w to wierzysz, czy nie.

Ostatnio natknąłem się na fajny sposób weryfikacji tego prawa. Mianowicie chodzi o przyciągnięcie do swojego doświadczenia niebieskiego piórka :). Dlaczego niebieskie? Zastanów się, kiedy ostatnio widziałeś coś takiego. Podejrzewam, że to nie jest coś, co widzi się na co dzień. I o to chodzi w tym doświadczeniu.
A oto ćwiczenie, które jest sednem całej tej sprawy:



Oto instrukcja, jak przyciągnąć do swojego życia błękitne piórko w ciągu najbliższych 48 godzin: wyobraź sobie błękitne piórko. Zwizualizuj je tak dokładnie, jak tylko potrafisz – kształt, wszystkie pojedyncze promienie odchodzące od dutki, kolor, połysk. Wyobraź sobie, że już je masz – weź je do ręki, popatrz na nie przez światło, poczuj jego ciężar, możesz nawet powąchać je albo dotknąć ustami. Usłysz, jaki wydaje dźwięk gdy machasz nim w powietrzu. Wyobraź je sobie jak najwyraźniej i jak najlepiej potrafisz.
Utrzymuj tę wizję nie krócej niż minutę, a następnie zakończ wizualizację i złóż całą wiarę w jej urzeczywistnienie w ręce Wszechmocy.
Piórko wkrótce znajdzie się na Twojej drodze, więc pamiętaj aby mieć cały czas otwarte oczy. Możesz umieścić sobie kartkę ze słowem “błękitne piórko” w miejscu, w które często spoglądasz. Możesz nawet napisać sobie “piórko” na ręce  Ważne, żebyś pamiętał o nim przez cały czas."

To wszystko :). U mnie sprawdziło się to w następujący sposób:
Po kilkuminutowej wizualizacji, napisałem sobie na dłoni, między palcem wskazującym a kciukiem, malutką literkę "P". Kiedy w trakcie dnia, spojrzałem na dłoń, przywoływałem obraz piórka, ale tylko na kilka sekund, potem o nim zapominałem. Pierwszego dnia nie stało się nic specjalnego. Nie zobaczyłem stada niebieskich ptaków, a na dodatek, siedząc na ławce, przelatujący gołąb, obsrał mi but... Ciężko w tym doszukiwać się spełnienia wizualizacji.
Następnego dnia kompletnie zapomniałem o całej sytuacji, do momentu, kiedy idąc ulicą, zobaczyłem kobietę ubraną w czarną spódnicę, na której namalowane były.... Niebieskie piórka!
Serio, nie mogłem powstrzymać się od uśmiechu. :) Myślę, że w słowach, które potwierdzają działanie tego prawa, może być ziarenko prawdy. W umyśle tkwi większa moc, niż sądzimy.
W każdym razie, polecam. Myślę, że warto spróbować na własnej skórze. Nic nie tracimy, a możemy zyskać fajne i cenne doświadczenie.
W końcu nie codziennie widuje się niebieskie piórka :)


A i na koniec ogłoszenie parafialne! We wtorek rano, przenoszę stronę na inny serwer. Nowa szata graficzna, nowy adres. Wszystko nowe! Tylko prowadzący ten sam :). Mam nadzieję, ze przypadnie Wam do gustu.
Nowy adres, pod którym będzie można znaleźć bloga to www.niecoinny.pl
Ale to dopiero we wtorek :).
Trzymajcie się!

 Konrad



Cytat pochodzi z bloga Ania maluje

piątek, 24 kwietnia 2015

Emocje - a co to takiego?


Każda z nas marzy przede wszystkim o prawdziwym partnerze do rozmowy (99%). Niemniej ważny dla Pań jest wygląd wymarzonego mężczyzny - powinien być ponadprzeciętnie wysokim (183 cm) brunetem o niebieskich lub brązowych oczach.
W zasadzie w powyższy akapit, każda z Pań może wstawić to, co jej się podoba i co ją pociąga. Ile kobiet, tyle definicji ideału i tego, co powinien mieć, jaki być i jak wyglądać idealny facet.

I to by było na tyle, jeśli chodzi o pojęcie ideału, zamknąć temat, post wyrzucić do kosza, gdyby nie jeden szkopuł. Miejsce, gdzie wszystko bierze w łeb. I cholera, dla mnie, jako dla faceta jest dziwne i trochę niezrozumiałe. 
Bo jak tłumaczyć to, że moja koleżanka, znajoma, przyjaciółka, siostra cioteczna, czy jakakolwiek inna przedstawicielka płci pięknej, po wyrecytowaniu mi całej litanii cech, które wobec niej przedstawiają księcia z jej bajki, za dwa dni spotyka się z gościem, który w ogóle do tego opisu nie pasuje. I nie ma znaczenia, czy mówiła o wysokim, czarnowłosym latynosie, czy łysym, wytatuowanym jegomościu, znającym największe tajniki podwórkowej łaciny..
Broń Boże, nie mam nic do żadnego z nich! Tylko jako ktoś, komu w udziale przypadło reprezentować męską społeczność, ni cholery, nie mogłem tego ugryźć. Albo ja tu czegoś nie kumam, albo po prostu kobiety są perfidne i zakłamane*, sprzedając bajki o ideale, jednocześnie zadowalając się gościem, który kompletnie do tego opisu nie pasuje. Co tu jest grane? 
Jest jednak coś, co większość mężczyzn olewa, lub po prostu nie docenia wartości, jaką owa rzecz przedstawia. 
EMOCJE
Kobiety zdecydowanie częściej niż faceci, emocjonalnie interpretują pewne zdarzenia. Tak naprawdę, używając logiki, ciężko do Was trafić, drogie Panie. Większość facetów, nie jest tego świadoma. Patrzą na daną sytuację, stojąc tuż obok Was, i interpretują ją zupełnie inaczej(Przykład). Prosty przykład z kolorami: 
Niebieski to niebieski, a nie Blue Velvet. Pomarańczowy, to pomarańczowy, a nie Zachodzące Słońce Hiszpanii.


 Dlatego tak trudno jest pojąć Wasze, niektóre zachowania. Dlatego prawie niemożliwym jest przekonanie dziewczyny, do odejścia od gościa, który w opinii całej społeczności, jest frajerem i dupkiem. Może być największym kutasem na Świecie, ale póki daje jej takie emocje, jakich ona podświadomie pragnie, Ona od niego nie odejdzie. Mimo tego, że ją rani, zostanie z nim, dopóki sama nie zdecyduje, że chce czegoś innego. Nie trzeba szukać daleko, żeby znaleźć potwierdzenie takich sytuacji. 

Co z tym zrobić?

Przestać z tym walczyć i zaakceptować różnice. Bo właśnie te różnice powodują, że ciągnie Nas do siebie nawzajem. Gdyby wszystkie sukienki na Świecie, miały ten sam kolor, byłoby po zabawie.
Gdyby wszystkie samochody, miały takie same silniki, połowa facetów straciłaby temat do rozmów. 
Różnice powodują napięcia, różnice zdań, a to z kolei budzi emocje. Nie trzeba rozumieć tego procesu. Ważne, aby wiedzieć, że on zachodzi. Ile kłótni można by uniknąć, gdyby oboje ludzi było świadomych różnic w sposobie patrzenia na świat. To takie proste. Nie trzeba chodzić do poradni, opowiadać obcej osobie o tym, co wkurza Cię w drugiej połówce. Siądźcie i pogadajcie. Oczywistą wydaje się rzecz, że skoro kobieta to kobieta, a facet to facet, to nie będziecie mogli zgadzać się we wszystkim! Nie ma szans. Ale skoro już się zdecydowaliście na bycie razem, to coś, co Was łączy, musi być silniejsze, niż różnice zdań. Potrzeba tylko chęci i odrobiny wyrozumiałości. 

Wytrwałości,
Konrad 

https://www.youtube.com/watch?v=E3fqn1aBZ5Q
*może lekko przesadziłem ;)

czwartek, 23 kwietnia 2015

Każdego dnia jest dziś

Historia przedstawiona poniżej, nie jest moja, może nawet nie jest prawdziwa, ale to nie jest ważne. Istotne, jakie płynie z niej przesłanie. Zapraszam do czytania!

Każdy miał w życiu taki moment, kiedy mówił sobie "Boże/Allahu/Jednorożcu, daj mi kobietę, a zrobię wszystko, aby była najszczęśliwszą osobą na świecie". Ku*wa, jakie było moje zdziwienie, kiedy to Pan zesłał mi piękną niewiastę imieniem Zuzanna. Nie mogę powiedzieć, że to był ideał, bo nie był. Normalna, atrakcyjna i mądra kobieta. Taka do kochania, paplania o starości z wnukami i niedzielnych obiadkach u mamusi. Nie było niczego romantycznego w naszym poznaniu, nie było grzmotów z nieba, jej włosów nie rozwiewał wiatr w efekcie slow motion, nie uratowałem jej z rąk oprawcy ani takie tam. Potrąciłem ją samochodem. Spieszyłem się, cofałem, ona jechała rowerem... Bum! i zderzak do wymiany (500 zł!). Jej na szczęście nic się nie stało, a ja, jako godny reprezentant rasy męskiej, postanowiłem odkupić jej rower (950 zł!).

Kiedy podawałem ekspedientce kartę, w celu uregulowania rachunku, przeszedł mnie dziwny dreszcz zmieszany z kłuciem w przeponie. Najpierw myślałem, że to dlatego, że 950 zł wsadzam, jak to się mówi na śląsku "kozie w dupę", jednak... Zrozumiałem, że zwyczajnie jestem głodny! Więc, niespecjalnie licząc na wyraz chęci, zabrałem Zuzannę na jedzenie. Poszliśmy w trójkę. Ja, ona i jebany rower, który ktoś ukradł spod knajpy, kiedy to moje serce zaczynało szybciej bić dla niej.

Siedziała przede mną mała gapa o niebieskich oczach, w grzywce zachodzącej na oczy, która uśmiechała się głupkowato opowiadając jakieś pierdoły. Jakież było moje zdziwienie kiedy uświadomiłem sobie, że jest w niej coś fajnego. Nie mówię tu tylko o cyckach, chociaż nie powiem, że fajnie dopełniały jej wygląd.

Pierwszy szok przeżyłem wieczorem tego samego dnia. Była to mieszanka piwa, żalu po skradzionym rowerze, obraz jej sukienki i twarzy. W celu rozładowania napięcia postanowiłem włączyć sobie film z kategorii sensual porn. Ku*wa, no nikt mi nie powie, że ogląda to po to, żeby poszukać aspiracji do wystroju wnętrz. Nie wiem jak wy, ale ja to wyobrażam sobie pannę na filmiku jakoby mnie dosiadała. I tu przeżyłem drugi szok - te wszystkie gwiazdki nagle miały brzydkie, obleśne mordy. Ani mi, ani Trollowi, bo tak nazywam moje serce i rozum, te panny nie przypadły do gustu. Wtedy zrozumiałem, że wyobrażać sobie a posiadać to zajebista różnica. I wstyd mi jak ch*j, ale Zuzię chciałem posiadać. Na początku tylko jednorazowo. Zadzwoniłem, żeby zaprosić ją na przysłowiowego drinka. Gadaliśmy dobre trzy godziny przez telefon. Od planów na przyszłość, przez to jakie przyj*bane jest pranie w orzechach, po ulubione kolory i alergie. No istne pie*dolenie. Słuchałem o jej uczuleniu na mleko i śliwki, a Trollowi bardzo podobały się przekazywane przez nią informacje. Spotkaliśmy się następnego dnia.
Przez 9 miesięcy zachwycało mnie jej nieidealne ciało, sterczący tyłek i asymetryczne cycki. Oszalałem, ona zresztą też. Ku*wa, no było cudownie. Naprawdę w pewnym momencie czułem, że dostałem to, czego mi w życiu szczerze brakowało. Spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu. Myślałem o niej nieustannie. Przynosiłem małe bukieciki polnych kwiatów (do 10 zł i nie droższe) kupowane od jakichś babć, co to rozsiadają się na chodnikach jakby były ich własnością. Dotykałem jej włosów, całowałem nos, drapałem po brzuchu i plecach, nosiłem na rękach, przygotowywałem kolacje niespodzianki i relaksacyjne kąpiele. Zapomniałem jeszcze o wielogodzinnym łażeniu po sklepach i masowaniu jej wśród świec. Zuza nigdy nie była panną, która czegoś wymagała. Zawsze cieszyło ją wspólne spędzanie czasu razem, po prostu. Była dobra i kochana. Gotowała mi i prała moje j*biące skarpety, tak że pachniały kwiatkami. Do tego łóżko. Jak to się mówi - miała temperament i potencjał, który doprowadzał mnie do szaleństwa. 
Któregoś dnia pojechałem do mamy po gołąbki, wtedy miał miejsce kluczowy moment w moim życiu. Doszedłem do wniosku, że ta kobieta będzie matką moich dzieci. Powiedziałem jej o tym jak tylko wróciłem do domu. Ku*wa, nigdy nie widziałem tak szczęśliwej kobiety. Stała przy garach w jakiejś pogniecionej koszulce i moich bokserkach, z ziemniakiem w ręku i płakała wzruszona. O żeż ku*wa, ile wtedy padło pięknych słów! Czułem się naprawdę szczęśliwy i zajebisty do granic możliwości. Moi kumple mieli przygodne panny, a obok mnie śpi kobieta, z którą chcę być do końca życia. Wszyscy, którzy idą przez życie z kobietami marzeń wiedzą o czym mówię, i nie ma w tym żadnego pierdolenia. Ci, którzy jeszcze nie doświadczyli tego uczucia, mają ten zajebisty moment przed sobą. Dobrze zapamiętajcie tę chwilę, ponieważ TAKIE COŚ czuje się tylko jeden jedyny ku*wa raz w życiu. Normalnie eldorado, orgazm, milion w totka i takie tam inne. A jeszcze jak kobieta chce tego samego... No w dzisiejszych czasach trzeba to docenić i zrobić wszystko, żeby nie od*ebało.
Bo właśnie mi od*ebało. Nie wiem, ku*wa, co ja sobie myślałem, ale jakoś wydawało mi się, że skoro już wszystko ustaliliśmy, w sensie, że mamy wybrane imiona dla dzieci, meble do kuchni i wiemy, że chcemy być ze sobą do końca świata, to wszystko jest zajebiście. Tylko że nagle panny z pornoli już nie miały obleśnych mord, nieidealne ciało stało się po prostu ciałem, babcie w chustkach okupujące krawężniki były babciami w chustach okupującymi krawężniki. Kąpiele zamieniłem na szybkie prysznice, a spacery na siedzenie przed telewizorem. Gdzieś się ku*wa pochowały namiętności, skoro pralka znów spełniała w domu tylko funkcję pralki, a program wirowania miał za zadanie dobrze odwirować moje gacie.
I tu ku*wa muszę przyznać się do tego jakim drętwym fiutem byłem, bo Zuza nie odpuszczała. Ona przejęła moją funkcję rozpieszczyciela. To ona gotowała pyszne obiadki, smaczne kolacyjki, przechadzała się w majtkach od rana do wieczora, całowała, głaskała, no ku*wa odpowiedzialny, zakochany facet, tylko z cyckami. Zaczęły się kłótnie, płacz, awantury i trzaskanie drzwiami. Ja mówiłem, że ona mnie nie słucha, ona, że nic do mnie nie dociera. Kłóciliśmy się, godziliśmy i tak ku*wa 16 razy. 16 j*banych razy mnie zostawiła i 16 razy do mnie wracała. Ja obiecywałem, a i tak jakoś mi się nie chciało. Wiedziałem, że i tak wróci. Nie musiałem jej rozumieć, bo miałem pewność, że tak będzie.
Pewnego ku*wa pięknego dnia, Zuza też przestała się starać. To było równo rok temu. Wróciłem do domu, siedziała na kanapie, spakowana w walizki, z doniczką z kasztankiem na kolanach. Kasztanek to była maksymalnie przedszkolna sytuacja, a teraz to moje najmilsze wspomnienie po związku. Założyliśmy się kiedyś, że ona wyhoduje drzewo z owocu kasztana, ona będzie o nie dbała, a ja je zasadzę, jak Zuza urodzi mi syna. Kasztanek rósł sobie w kuchni na parapecie i jako jedyny nie dawał za wygraną.
Spojrzała na mnie tymi swoimi zapłakanymi ślipiami i powiedziała, że jej też już jest wszystko jedno.
Przyznam, że nie byłem na to przygotowany. Lubiłem te nasze kłótnie i późniejsze godzenie się, lubiłem ją zapłakaną i taką ku*wa bezbronną.
Po Zuzie ratowałem się jakimiś kobietami, ale to były tylko kolejne kamienie, które za każdym razem dowiązywałem sobie do nogi. Nagle ku*wa znów jej ciało było nieidealnym, ale najlepszym na świecie, tańce w moich majtkach w kuchni najseksowniejszymi ruchami na świecie, a drugiej takiej grzywki wpadającej w oczy nie ma żadna kobieta.
Od roku tęsknię za nią codziennie. Od 11.06 br. ze zdwojoną siłą, ponieważ właśnie tego dnia dowiedziałem się od swojej matki, że Zuza wyszła za mąż.

Dbajcie. Nigdy nie myślcie, że zdobyliście kogoś w całości i na zawsze. Nie ma "na zawsze". Każdego dnia jest na dziś.
Historyjka bez happy-endu. Przykre, że czasami docenia się pewne wartości i osoby, dopiero po ich utracie. Dziwna jest trochę ta ludzka natura, która musi najpierw doświadczyć uczucia braku, aby zrozumieć, że to co zostawiliśmy, było cholernie bliskie.
Brak refleksji nad "Teraz", prowadzi do braku refleksji nad życiem. Gdybyśmy wiedzieli, że dana chwila jest ostatnią, jaką przyjdzie Nam spędzić z tą osobą lub w konkretnym miejscu, chcielibyśmy przeżyć ją jak najgłębiej. Każda chwila kończy się, gdy tylko się zaczyna. Trzeba to widzieć, bo w przeciwnym wypadku uleci Nam jej niepowtarzalność i.... Nazwiemy ją zwyczajną.
Trochę filozoficznie? Pewnie tak.. Ale czasami trzeba spojrzeć na życie inaczej, zmienić perspektywę, bo w przeciwnym wypadku, umknie Nam cały sens..

Cześć!



środa, 22 kwietnia 2015

#5









Uwolnij swój potencjał!

Skoro wczoraj pisałem o fundamentalnym pytaniu, które każdy musi sobie zadać, chcąc zmienić coś w życiu, dziś lecimy z tematem dalej. Tym razem, gościnny wpis mojego przyjaciela, Pawła! 


"Uwolnij swój potencjał !

 Jako ze podobnie jak mój przyjaciel, interesuje się daną tematyką, postanowiłem opisać proces, który towarzyszy nam od urodzin, aż po śmierć, a zarazem jest tym, który staje się wielkim problemem, jeżeli nie potrafimy go świadomie kontrolować, mianowicie postrzeganie rzeczywistości przez pryzmat EGO.
Mówi się, ze każdy człowiek patrząc na ta sama rzecz, inaczej ją widzi. Mając przed sobą jabłko -  obie osoby zgodzą się jednogłośnie, że to jabłko.
Jednak gdy karze się im opisać to jabłko, opis każdej z tych osób będzie inny. Nie mówiąc już o jakimś wydarzeniu – wtedy opisy  mogą się zupełnie ze sobą rozbiec. Nagle się okazuje ze mamy 2 rzeczywistości.

Wszystko to poprzez filtr założony na nasza głowę zwany percepcja a głębiej EGO.
Tworzy się on w wieku 6 lat. Po latach, gdy wszystko było dla nas prawdą, wchodzimy w okres katalogowania i stworzenia własnej osobowości. Od tej chwili, każdemu doświadczeniu zostaje przyporządkowana emocja, która pozwala nam reagować na podobna sytuacje, jeszcze przed jej nastaniem.

 I tu jest pies pogrzebany. Jak się okazuje, jest to bron obosieczna. I tak, kiedy naszym celem na afrykańskich sawannach, było zdobywanie pożywienia, prokreacja i ucieczka przed drapieżnikami, ego było doskonałym informatorem w zakresie uchronienia przed kłopotami i ukazania szansy .Tak w XXI wieku, już tak często się nie sprawdza i staje się naszym głównym ogranicznikiem potencjału.
Oto schemat pokazujący działanie ego:
Tomek przez pół roku chodził na lekcje pływania i dobrze dawał sobie rade.
 Az nadszedł dzień, kiedy pływając, złapał go skurcz – (doświadczenie) poczuł strach i wpadł w panikę - (emocja), zaczął machać rękami, krztusząc się wodą. Na szczęście ratownik był w pogotowiu i wyciągnął Tomka z wody.
W następnym tygodniu Tomek postanowił wybrać się ze znajomymi nad jezioro.
Gdy dostaje propozycje wejścia do wody, nagle odczuwa te same emocje, które miał podczas feralnego wydarzenia. I z strachu przed wejściem odmawia.
I dokładnie w taki sam sposób,  tworzą się wszelkie lęki, uprzedzenia czy ograniczenia. Objawiają się bólem i wymówkami.
Czy jest na to lekarstwo?
Owszem.
Specjaliści od hipnozy, terapie u psychologa, trenerów NLP, którzy za kilka, kilkaset tysięcy złotych prawdopodobnie Ci pomogą.
Czy istnieje  prostsze tańsze i równie skuteczne lekarstwo?

Tak, tylko tego już się tak głośno nie mówi.

 Najważniejszym punktem, jest uświadomienie sobie problemu. Ludzie często żyją z automatu. Nigdy się nie zastanawiają  i nie potrafią stwierdzić, dlaczego boją się wystąpień publicznych, dlaczego boją się zagadać do obcych ludzi itp.
Więc uświadom sobie lęk -  Za każdym razem gdy chce wskoczyć do basenu czuje ścisk w brzuchu.
Rozpoznaj źródło emocji - kiedy mogła być pierwsza podobna sytuacja po której zacząłem odczuwać blokująca emocje..
Przeżyj to jeszcze raz – kiedy przypomniałeś sobie sytuacje od której zaczęła się blokada, przeżyj ją ponownie w wyobraźni w  możliwie jak najdrobniejszym szczególe.
 Napisz od 0 do 10 skale w jakiej odczuwasz negatywna emocje. 
Powtarzaj proces do momentu gdy poziom emocji będzie wynosił przynajmniej poniżej 3.
Bardzo pomocne jest puszczenie w tle wesołej melodii  np. Benny Hilla co z miejsca obniży lęk o kilka poziomów.

O potędze tego z pozoru bardzo dziwnego narzędzia  świadczą 2 informację na temat działania naszego mózgu które tworzą jego trzon:

- Wielokrotne powtarzanie tej samej czynności przyzwyczaja umysł. Nie reaguje on już tak impulsywnie jak za pierwszym razem – Jadąc pierwszy raz 120 km/h czujesz zwiększoną potliwość przyspieszone bicie serca i stres.  Gdy jednak wielokrotnie powtórzysz ta prędkość nagle zdasz sobie sprawę że nie robi ona na Ciebie większego wrażenia i stała się naturalna.

- W mózgu wspaniałe jest to że nie odróżnia on tego co zajdzie w wyobraźni od tego co w rzeczywistości. 
Potrzebujesz dowodu – wyobraź sobie cytrynę  a następnie jak ją gryziesz i kawałki jej połykasz.
Poczujesz nagle kwasotę i zwiększoną ilość śliny w jamie ustnej.

Zastanów się czy ta emocja jest uzasadniona - na 100 razy, które bylem w basenie, tylko raz złapał mnie skurcz, więc istnieje bardzo małe prawdopodobieństwo, że sytuacja znów się powtórzy. Jeśli by się działo coś nie tak jest obok mnie ratownik który z pewnością  mnie uratuje. Czy naprawdę warto, aby strach powstrzymał mnie przed zrobieniem tego, na co mam ochotę? Pamiętaj, że prawdziwe życie, rozpoczyna się poza własną strefą komfortu.
Zastanów się, jakie plusy będą wynikać z pozbycia się emocji - będę mógł rozwinąć swoją sylwetkę, kąpać się w różnych pięknych akwenach, podczas podróży do egzotycznych krajów.
Jeżeli emocja jest bardzo głęboka i silna - Korzystaj z zasady stopniowania - wejdź na płytki basen , połóż się na plecach, zamknij oczy, stopniowo przełamuj blokadę, aż zdecydujesz wypłynąć na pełną głębokość.
Daj sobie czas a wszystko minie. Stres i strach, oprócz złych doświadczeń,  wynika bardzo często z ich braku.
Doświadczony mówca - wie ze podczas wystąpienia  da sobie zawsze rade. Doświadczony maratończyk - wie ze przebiegnie maraton. Doświadczony mechanik - wie ze naprawi to w czym się specjalizuje.
Dlaczego? Bo przez doświadczenia przekonał siebie, ze poznał już daną dziedzinę tak ze nie ma w jej elementu zaskoczenia. A nawet jeśli wydarzy się niespodziewana sytuacja, doświadczenie pozwoli mu spokojnie wyjść z opresji.
Jak wiadomo boimy się zazwyczaj tego co nie znamy. Dlatego  na pierwszym roku studiów najwięcej ludzi odpada. Dużo niewiadomych powoduje strach.To blokuje potencjał, podczas pierwszego kolokwium. Oblanie kolokwium daje doświadczenie i blokującą emocje. Potem, przy każdym zbieraniu się do nauki tego przedmiotu, odczuwamy tą emocje. Chcemy jej unikać i zajmujemy się wszystkim, byle nie tym. Następnie przychodzi kolejne kolokwium, które oblewamy, a to daje nam potwierdzenie rzeczywistości którą interpretujemy:
 „Mówiłem, ze się tego nie nadaje to nie dla mnie”
A prawdą było:
„Tak naprawdę prawie się nie uczyłem” oraz  „stres zablokował dostęp do wiedzy, która miałem”
Jednak idąc przez życie na automacie, o którym wcześniej mówiłem nie zauważamy tych czynników. Karmimy się tylko tym, co daje nam ego.
Teraz mam pewność, ze wyjaśniłem ten proces. Jeżeli ktoś by miał jakieś pytania proszę o komentarz a bardzo chętnie odpowiem.

Mam wielką nadzieje ze pomogłem. W przyszłym miesiącu, napisze drugą część nawiązując do tego, jakże szerokiego tematu. O życiu w przeszłości i w przyszłości którego przyczyna leży również w naszym EGO. Pozdrawiam i życzę sukcesów w uwolnieniu swego potencjału.



wtorek, 21 kwietnia 2015

"Po co?"

"Właśnie teraz nadszedł Twój czas! Nadeszła pora na zmiany! Masz dość nudnego i monotonnego życia? Dobrze trafiłeś, dam Ci kilka praktycznych porad na temat, jak ruszyć z miejsca i wziąć życie we własne ręce!"

Brzmi znajomo? Podejrzewam, że tak, bo gdzie nie spojrzeć, zewsząd atakują Nas bannery i reklamy wszelakich speców od rozwoju osobistego, sprzedaży, reklamy, odchudzania.. A wszystko to w imię poprawy standardu Twojego życia. I siedzi taki człowiek, przygląda się tym reklamom, czyta opinie ludzi, którzy skorzystali z tego typu kursów i szkoleń. I ma w głowie mętlik. Bo w sumie, skoro Stefanowi ze Szczecina udało się pomnożyć swoje dochody w przeciągu 3 miesięcy, to może i mnie się uda?

I wszystko jest w porządku, jeśli ludzie decydują się na zmianę stylu życia w wyniku ich świadomej chęci. Ale problem zaczyna się w momencie, kiedy robi to wbrew sobie, wyłącznie po to, aby nie odstawać od reszty znajomych, "bo to teraz taka moda".
I marnuje człowiek czas i pieniądze, czując w środku, że to co robi, jest bez sensu, ale brnie dalej, pchany chęcią zaimponowania innym. Jednak dziwnym trafem, szczęście i spełnienie, obiecywane na początku szkolenia, nie przychodzi..

A to dlatego, że impuls do wniesienia zmian w swoje życie, zawsze powinien iść od wewnątrz. Tylko taka zmiana będzie w 100% wartościowa. Co z tego, że jakaś sytuacja życiowa może zmusić Cię do zmiany swojego postępowania, nawet jeśli zdaniem ogółu, jest to zmiana na lepsze, skoro Ty sam wcale tego nie czujesz.


Zaczynem zmian, powinno być postawienie sobie pytania "Po co?". Wszystko sprowadza się do intencji, do tego, co chcesz osiągnąć. Jeśli odpowiedzią na pytanie, będzie "Bo tak czuję, chcę sprawdzić, jak to będzie", śmiało, ruszaj z tematem. Ale kiedy poczujesz zgrzyt i wątpliwości, wtedy warto się zastanowić. William Shakespeare pisał:

"Sobie wiernym bądź, a stanie się jak po nocy dzień iż drugiemu się nie sprzeniewierzysz"

Warto mieć te słowa na uwadze. Mimo, że napisane niespełna 500 lat temu, nadal pozostają aktualne.

A co Wy o tym myślicie?

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Chcę być fajny! Tylko jak?

Zastanawiałeś się dlaczego wokół niektórych ludzi gromadzi się spora grupka osób, zawsze mają towarzystwo i większość chce z nimi przebywać, podczas gdy Ty nie cieszysz się taką popularnością? 
Pewne cechy Twojego charakteru determinują to, jak jesteś odbierany przez innych, czy jesteś dla nich atrakcyjny do tego stopnia, ze chcą przebywać w Twoim towarzystwie. I chociaż fundamentalne aspekty osobowości tworzą się w dzieciństwie i latach młodzieńczych, nie znaczy to, ze jesteś skazany na bycie samotnikiem przez resztę życia. Oto kilka podpowiedzi, które mogą pomóc Ci w tej przemianie.

1. Bądź sobą - maski są fajne na balu karnawałowym, albo maskaradzie. Jeśli chcesz zaskarbić sobie przychylność innych, nie możesz oprzeć tego na iluzji, jaką sprzedajesz, bo prędzej czy później sam zmęczysz się udawaniem. Najlepiej od razu postawić na naturalność. 


2. Znajdź swoje hobby - nie trzeba od razu brać udziału w nielegalnych wyścigach samochodowych. Coś, co sprawia Ci frajdę, co pochłania Ciebie całego. Wbrew pozorom nawet zbieranie znaczków może być interesujące. Wszystko zależy, jak przekażesz to innym ;).


3. Uśmiechaj się - po prostu, bo jest ładna pogoda, bo zobaczyłeś jakąś zabawną sytuację. Każdy chce przebywać w towarzystwie uśmiechniętych osób. To naprawdę fajna sprawa! 


4. Używaj słowa "Dziękuję" - często. Uprzejmość jest w cenie. Zwłaszcza teraz, kiedy obserwujemy zanik przejawów takiej zwykłej, prostej uprzejmości.


5. Pomagaj - bezinteresownie. To daje satysfakcję a dodatkowo zyskujesz wdzięczność osoby, której pomagasz.


6. Słuchaj innych - czasami nie warto na siłę forsować swojego zdania. Skoro ktoś coś mówi, z pewnych względów uważa, ze jest to istotne dla sprawy. Zyskasz szacunek drugiej osoby dając znać, że jej słuchasz. 


7. Przyznawaj się do błędów - każdy popełnia błędy, ale przyznanie się do nich często jest o wiele trudniejsze. Dla niektórych cięższe nawet od wzięcia 100 kg na klatę. Wbrew pozorom przyznanie się do błędu jest oznaką siły. Siły, która pokonała własne ego. To wzbudza szacunek.


8. Zauważaj sukcesy innych - każdy pragnie uznania. To zupełnie ludzkie i bardzo silne pragnienie. Umiejętność szczerego cieszenia się z sukcesów innych jest niezmiernie ważna w kontekście budowania szczerej i trwałej relacji. Przecież Ty tez chcesz, żeby inni widzieli, ze Tobie się udało! Więc nie pozostawiaj sukcesów innych bez echa.


9. Nie powiem źle o nikim, a będę mówił wszystko dobre, co wiem o każdym - To słowa Beniamina Franklina, wybitnego dyplomaty amerykańskiego. Zapytany o swój sukces w dziedzinie zjednywania sobie ludzi, powiedział, że tak naprawdę otwarta krytyka, bardzo rzadko przynosi spodziewane rezultaty. Dlatego unikaj mówienia złych rzeczy na temat innych. Ludzie z klasą tego nie robią. 


10. Bądź miły - to co dajesz innym, prędzej czy później wróci do Ciebie. Warto być uprzejmym.


11. Wspieraj - daj znać innym, że mogą na Ciebie liczyć.


12. Dotrzymuj danego słowa - jeśli nie jesteś pewien, czy możesz spełnić obietnicę, nie deklaruj, że zrobisz daną rzecz. A jeśli już się do czegoś zobowiążesz, wypełnij zobowiązanie.


13. Odpisuj na wiadomości - Chyba nikt nie lubi, jeśli pozostawia się pytanie bez echa. Dlatego odpowiadaj na pozostawione wiadomości. Jest to przejaw szacunku dla rozmówcy. 



To z grubsza tyle. Pamiętaj, ze to tylko wskazówki. Z pewnością jest więcej rzeczy, które sprawią, że ludzie będą chcieli z Tobą przebywać, więc szukaj własnych odpowiedzi i sprawdzaj, jakie przynosza skutki. I pamiętaj, że nie warto udawać kogoś innego. Wielu ludzi chce upodobnić się do swoich idoli, a tak naprawdę nie zdają sobie sprawy, że wybierając bycie czyjąś kopią, tracą szansę na bycie oryginalną, pełną wersją Siebie!
Nawet nosząc kolorowe skarpetki :).


Macie coś do dodania od siebie?

sobota, 18 kwietnia 2015

Rodzina

Wiecie po czym poznać dobrą rodzinę? 
Kiedy po przyjściu jednego z jego członków, reszta przychodzi, aby się z nim przywitać.









poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Cztery pory... związków?

O ile każdy człowiek zdaje sobie sprawę z następujących po sobie pór roku i tego, co z sobą przynoszą, tak niewielu ludzi wie, że każdy poważny związek ma swoje fazy.
Wiosna





Wiosna, wszystko budzi się do nowego życia. Kwiaty rozkwitają, ptaki wracają, promienie Słońca coraz mocniej przygrzewają. 
Tak samo jest, kiedy poznaje się nową osobę. Zaciekawienie i fascynacja sprawiają, ze nie możesz doczekać się kolejnego spotkania. Podwyższone tętno na widok nowej wiadomości i długie rozmowy sprawiają, ze zaczynasz się wkręcać w kontakt z nowo poznaną osobą. Etap, w którym się poznajecie, można porównać do WIOSNY, w której wasza relacja zaczyna się przebijać przez jeszcze lekko zmarzniętą ziemię, niczym delikatna łodyga krokusa.




Lato

Później, kiedy pierwsze emocje już okrzepną, pojawia się kolejna faza: LATO. 
Poznaliście się trochę, jest gorąco, spacery za rękę, namiętne pocałunki, spacery o zmroku, wspólne imprezy, chcesz cały czas być przy tej drugiej osobie. Próbujecie razem nowych rzeczy. Jest po prostu zajebiscie! Tak, jak zawsze chciałeś, to jest to! O to chodzi! To jest najgorętszy etap związku. Najbardziej przyjemny.
Czasem przychodzą burze, jak to w lecie, ale zawsze się godzicie, bo przecież jest Nam razem tak dobrze. To jest jedna z części składowych tego etapu, najzupełniej normalna i nie ma w tym nic dziwnego czy złego. 
Jesień



Wiadomo, ze lato się kiedyś kończy, a po nim następuje JESIEŃ. Jest to faza krzepnięcia, stygnięcia, "STABILIZOWANIA" związku. Kiedy nacieszyłeś się tą drugą osobą, zauważasz, że istnieje coś więcej niż Ona. Rytm życia nieco się uspokaja, nie ma w nim już tak wielu zwariowanych elementów, które były obecne w lecie. Trzeba zdać sobie z tego sprawę, ponieważ, jeśli poprzednie fazy były dość intensywne, to można dojść do mylnego wniosku, że związek się wypala. Że brak w nim wcześniejszego ognia, dreszczyku emocji i przyspieszonego bicia serca. Ważne, aby mieć na uwadze fakt, że to po prostu kolejna faza. Nie da się cały czas jechać na podwyższonym tętnie, bo serce w końcu wysiądzie. To jest najważniejszy etap, w którym trzeba znaleźć balans między umiejętnym podsycaniem emocji i więzi między wami, aby nie okrzepły one za bardzo, a czasem dla siebie i swoich zajęć. 
Wiele osób nie zdaje sobie z tego sprawy, w szczególności faceci. Panuje w Naszej Męskiej Społeczności przeświadczenie, ze raz zdobytej kobiety, nie trzeba zdobywać ponownie. To jest kardynalny błąd. Tak samo jak raz zatankowany samochód, nie będzie jeździł do końca swych dni na jednym baku, tak samo raz poderwana i oczarowana kobieta, nie będzie taką na zawsze, jeśli poprzestaniesz na tym jednym razie. W przeciwnym wypadku, jest to prosta droga do ostatniego, krytycznego etapu, ZIMY. 
Zima




Emocje oziębły do tego stopnia, że tak naprawdę, nie łączy Was nic, oprócz wspomnień.  
Pierwszym krokiem, do wyjścia z tej fazy, będzie zdanie sobie sprawy, że faktycznie daliśmy dupy i razem przyczyniliśmy się do tego, że więź została nadszarpnięta do tego stopnia, że właściwie trzyma się na jednym, cienkim włosku. Jednak to temat na zupełnie inny post.





Więc życzę każdemu ciepłej Wiosny, jak najdłuższego, gorącego Lata i spokojnej, acz czasami nieprzewidywalnej Jesieni!





Źródło:
Pic: Google 

Artykuł inspirowany pracą Michała Wawrzyniaka