Follow my blog with Bloglovin

środa, 19 kwietnia 2017

Bylejakość

   Wstajesz rano, zakładasz na siebie JAKIEŚ ubrania, jesz JAKIEŚ śniadanie i jedziesz do pracy/szkoły, mając nadzieję, że uda się JAKOŚ przetrwać. W międzyczasie jesz JAKIŚ obiad. Wracasz do domu, siadasz na kanapie, odpalasz JAKIŚ film przy którym spędzisz czas do wieczora. Potem może poćwiczysz, może porozmawiasz ze swoją drugą połówką. Później kolacja, prysznic i sen.
Zapętlając ten obraz, oraz dodając do niego różne losowe sytuacje, uzyskamy obraz życia, jakie toczy wielu ludzi. Wszystkie wyżej wymienione rzeczy są JAKIEŚ. Najczęściej byle jakie.
W naszym życiu bardzo często brakuje jakości. A tymczasem bezbarwność rozgaszcza się coraz bardziej i zajmuje coraz większe terytoria.
  • Nie przykładasz się do rozmów z partnerem, nie potrafisz go słuchać, dlatego Twój związek jest jaki jest.
  • Jesteś stałym bywalcem barów szybkiej obsługi a na Twój widok kelner mówi "to co zwykle"? - dlatego wyglądasz jak wyglądasz.
  • Twoją ulubioną dyscypliną sportową są skoki po kanałach telewizyjnych? Dlatego masz taką kondycję jaką masz.

   Podobne przykłady można wymieniać w nieskończoność, a Ty każdego dnia pozwalasz wkradać się bylejakości w życie. Zgadzasz się na nią pozostając w związku, który nie daje satysfakcji. Zgadzasz się na nią kupując ubrania, które po pierwszym praniu nadają się na szmaty do podłogi. Zgadzasz się na nią kupując jedzenie, które ma w sobie więcej związków chemicznych niż Domestos, którym czyścimy kibel. Zgadzasz się na nią, machając ręką na niedomyty kubek po herbacie.


   Media i światowe trendy tylko podsycają to zjawisko. Dziurawe spodnie i podarta bluza, które sygnuje swoim nazwiskiem Kayne West i mówi, że to jest dobre? Nie, nie jest. Może taka jest moda, trendy. Nie znam się na tym. Ale w tych dziurach widzę tylko bylejakość która po prostu wtłacza się w umysł ludzi. W otoczce luksusu, sprzedaje się ludziom rzeczy, w których wyglądają jak bezdomni. Ja nie chcę się na to godzić. Nie znaczy to, że ja tej bylejakości jestem pozbawiony. Wręcz przeciwnie, w wielu sferach życia jest obecna. Ale staram się z nią walczyć, wypierać ją wprowadzając w jej miejsce nowe, dobre nawyki. Przyznanie się do tego, to żaden wstyd. Wstydem jest wiedzieć o tym i nic nie robić.


   Kiedyś uznawałem za nieco przesadzone powiedzenie "Jak robisz małe rzeczy, tak robisz i te wielkie", ale teraz widzę, że jest w 100% prawdziwe. Bo na codzienność składają się głównie rzeczy proste i małe - jak wybór pieczywa na śniadanie, lub sposób spędzania wolnego czasu. To one tworzą życie i właśnie po nich można ocenić jego ogólną jakość, dlatego jeśli jej oczekujesz, przestań akceptować te rzeczy. Zacznij wymagać. Zacznij oczekiwać więcej. W różnych sferach życia. Lecz przede wszystkim, zacznij wymagać od siebie. Wtedy zamkniesz drogę przeciętności do swojego życia. Mózg zawsze równa do środowiska. Jeśli stworzysz mu otoczenie, które brzydzi się bylejakością, automatycznie zacznie zwracać uwagę na rzeczy dobre, które już są w Twoim życiu. Wtedy zaczniesz zauważać ich coraz więcej. A wiem, że ich oczekujesz. W przeciwnym wypadku nie czytałbyś tego tekstu. 
Bądź zmianą, którą pragniesz ujrzeć w świecie. 
                                                                   - Gandhi


Jest wiele rzeczy, na które nie masz wpływu - wojny na Świecie, kryzysy gospodarcze. Ale zawsze masz wybór, czy ślepo podążysz za Światem, czy zaczniesz świadomie wybierać i zmieniać jakość własnego życia. Bo na tym powinno zależeć Ci najbardziej.

Pjona,
Konrad

środa, 12 kwietnia 2017

Dlaczego motywacja nie zawsze działa?

Internet pełen jest haseł typu: "Możesz wszystko, wystarczy, że bardzo chcesz", "Zawsze i wszędzie możesz wszystko" itp. Od czasu, kiedy rozwój osobisty staje się coraz bardziej popularny, na każdym kroku możesz znaleźć posty podpisane wyżej wymienionymi zdaniami. W zasadzie, nie ma w tym nic złego, bo jeśli znajdzie się ktoś, kogo coś takiego zmotywuje do ruszenia dupy i wzięcia się do roboty, to spoko. Ale w większości przypadków odbywa się to tak:

Widzisz motywujący obrazek - uśmiechasz się - czujesz przypływ chęci do pracy - przewijasz Facebooka dalej

I to jest tyle. Słabo jak na człowieka, który "może wszystko". 

  Z motywacją jest tak, że jeśli nie idzie ona od wewnątrz człowieka, to ta zewnętrzna jest na ogół nieskuteczna. Przecież jak jesteś głodny, to nikt nie musi Cię motywować do tego, żebyś poszedł do kuchni i zrobił sobie kanapkę. To głód jest Twoją motywacją. Jak byłeś mały i uczyłeś się chodzić, nikt nie musiał motywować Cię do nauki chodzenia. Sam próbowałeś. Upadki, jakie się wtedy zdarzały, w ogóle nie były rozpatrywane w kategoriach "porażki", bo to był element samej nauki. A z resztą, dziecko w ogóle nie zna takiego zjawiska, dopóki nie stanie się świadome i rodzic go tego nie nauczy.




   Aby motywacja z zewnątrz działała skutecznie, musisz na początku wykrzesać ją ze swojego wnętrza. Inaczej skończy się na tym, że gitara kupiona za pierwsze zarobione pieniądze wyląduje w szafie, bo nie możesz znaleźć motywacji do nauki gry. Nie znam Billa Gatesa osobiście, ale mam wrażenie, że jego nikt nie musiał motywować do stworzenia najpopularniejszego systemu operacyjnego na Świecie. Może się mylę, ale nie sądzę, żeby Mark Zuckerberg wstawał co rano, siadał przed komputerem i oglądał obrazki motywacyjne, które pomogły mu zbudować najpopularniejszy serwis społecznościowy na Ziemi. To wcale nie jest kwestia motywacji. Chcesz, to coś robisz. Tak jak z jedzeniem, chodzeniem, jazdą na rowerze. Motywacja z zewnątrz pomoże Ci przetrwać, kiedy złapiesz zadyszkę. Kiedy nie będziesz wiedział, co dalej. Ale nie w sytuacji, kiedy potrzebujesz zachęty do zrobienia czegoś ze swoim życiem. Nie w momencie, w którym chodzi o Twoje szczęście i satysfakcję z życia. Smutna prawda jest taka, że większość z nas, przeżyje swoje życie, nie realizując nawet 10% swoich marzeń. Dlaczego? Bo nigdy nie zostaniemy postawieni pod ścianą. Nie pojawi się sytuacja, w której trzeba będzie wziąć się z życiem za bary i grać o marzenia. Bo mamy za dobrze. Mamy gdzie spać, co jeść. Mamy smartfony, telewizję i internet. A w nim śmieszne koty i faile z rosyjskich dróg. I to wystarczy, żeby żyć przeciętnie. 


  Do zapamiętania jest jeszcze jedna drobna rzecz - nie, nie możesz wszystkiego. Nie da się w wieku 30 lat zostać piłkarzem, albo profesjonalną baletnicą, bo w tych zawodach w tym wieku myśli się raczej o emeryturze, niż rozpoczynaniu kariery. Zdaj sobie sprawę, że jest tyle rzeczy, na które nie masz wpływu, że nie jest możliwe, żebyś mógł być kimkolwiek sobie zamarzysz w danym momencie. Ale z danych, jakie zebrałem w trakcie swojego 24 letniego życia wynika jasno, że nie chodzi o to, by się dołować tym, że nie mamy takich warunków jak inni, ale żeby umiejętnie rozwijać te talenty i umiejętności, które już mamy. I na nich oprzeć swoje życie. Tak na chłopski rozum, wydaje mi się, że to o wiele zdrowsze i rozsądniejsze podejście do sprawy. I mimo tego, że Świat nigdy nie pozna Ciebie jako wybitnego piłkarza, ale może poznać jako uznanego trenera. Lub nauczycielkę baletu. Może się okazać, że wykonywanie tych zawodów, przyniesie Ci frajdę, jakiej w ogóle się nie spodziewałeś. 


 Więcej wiary w siebie, zaufaj Sobie, bo kto jak nie Ty ma to zrobić? 


Pjona,
Konrad

A i jedna drobna sprawa. W przyszłym tygodniu przenoszę stronę pod nowy adres. Jak wszystko będzie gotowe, dam znać.

środa, 5 kwietnia 2017

Przeszłość i porażka - jak wyciągnąć z nich naukę?



Mamy skłonność do oceniania wszystkiego, co zrobiliśmy w przeszłości i odrzucania tych działań, które uznaliśmy za negatywne. Tymczasem skuteczniejsze byłoby spojrzenie na dane doświadczenie pod kątem tego, jakie korzyści przyniosło. Powinniśmy postrzegać to, co przeżywamy nie jako Źródło konfliktu z samym sobą, lecz jako sposobność lepszego zrozumienia siebie.




Te kilka zdań, to uderzenie w samo sedno sprawy. Kiedy patrzysz na wydarzenia z przeszłości, prawie zawsze nacechowane są emocjonalnie. Szczególnie mocno przeżywamy te "złe" momenty. Mamy skłonność do ich ciągłego przeżywania, odtwarzania tych samych emocji, przez co ciągle tkwimy w miejscu. A przecież przeszłości już nie zmienisz. Właśnie dlatego, kiedy doświadczasz czegoś przykrego, lub przywołujesz wspomnienie naładowane negatywnymi emocjami, zadaj sobie pytanie "Dlaczego to w ten sposób odbieram i czego się dzięki temu nauczyłem". Wyciągnięcie wniosków z tej sytuacji i spojrzenie na nią pod innym kątem sprawi, że całe zdarzenie, może wydać się już nie tak przykre. Oraz pozwoli uwolnić Ci się od złych emocji.


  Przykładowo, kiedy rozstajesz się z dziewczyną lub chłopakiem, czujesz smutek i żal. Stawiasz się w pozycji straty. Tymczasem rozsądniejszym działaniem byłoby spojrzenie na całe zdarzenie szerzej. Wtedy możesz dostrzec rzeczy, które nie odpowiadały Ci w tym związku. Mimo tego, że ten koniec  może boleć jeszcze przez jakiś czas, uświadamiasz sobie to, czego nie chcesz w kolejnej relacji. A to da Ci możliwość poszukiwania osoby, która będzie reprezentować cechy charakteru przez Ciebie pożądane. 
   Zawalisz ważny test? Kiepska sprawa, to fakt. Ale z drugiej strony masz informację, że powinieneś poświęcić nauce tego materiału więcej czasu. I w rezultacie możesz osiągnąć więcej, niż w przypadku zaliczenia go byle jak. 
   Porażka to nic innego jak informacja zwrotna mówiąca "W ten sposób tego nie osiągniesz, spróbuj to zrobić inaczej". Przeciwności losu przełamują stare nawyki myślowe i dają człowiekowi możliwość kształtowania nowych. Dlatego im mniej emocjonalnie do niej podejdziesz, tym lepiej dla Ciebie. Oczywiście im ważniejsza jest dla Ciebie dana sprawa, tym mocniej boli zawalenie jej i dostanie po dupie. Naturalnym wydaje się wtedy smutek i żal. Jesteś zły na cały Świat bo Ci nie wyszło.  Jednak trzeba pamiętać, że ten kierunek nie prowadzi do rozwiązania powstałego problemu. Ustawiając siebie w pozycji ofiary, odbierasz sobie moc decydowania o własnym życiu. Wiem, że łatwo jest pisać, trudniej wykonać. Lecz trzeba próbować to zmienić. Dla samego siebie. Bo może się okazać, że sytuacja, która na początku jawiła się jako katastrofa, zaprowadziła Cię do wymarzonego sukcesu. 



I na koniec trzeba pamiętać że, tak naprawdę, właściwie ocenić wszystkie rzeczy i sytuacje, które przydarzyły się w życiu, można dopiero pod sam jego koniec. Bo dopiero wtedy zobaczysz, dokąd zaprowadziły Cię wszystkie podjęte w nim decyzje i czy osiągnąłeś większość z tego, co zawsze chciałeś osiągnąć. Świadomość tego, że kiedyś odejdziesz z tego miejsca może pomóc w przełamywaniu własnych słabości.  Do Ciebie należy przywilej wyboru, czy zechcesz się z nimi uporać, czy nie.




Ale to tylko moje zdanie,


Pjona!


Konrad