Follow my blog with Bloglovin

poniedziałek, 22 lipca 2019

Czas

  Odmierzać czas potrafimy już od kilku ładnych tysięcy lat. Sposoby jego pomiaru się zmieniały. Od zegarów słonecznych, po atomowe.  Potrafimy coraz dokładniej mierzyć jego upływ. Wiemy, że grawitacja potrafi zaburzyć jego bieg. Generalnie, jako cywilizacji w temacie czasu udało ogarnąć się całkiem sporo, ale jedna rzecz pozostaje niezmienna. Wciąż biegnie w jednym kierunku.

  Fajnie wraca się myślami do wspomnień. Czasy w których byliśmy bardziej beztroscy i radośni. Kiedy największym problemem był brak piłki do gry, lub padający deszcz uniemożliwiający zabawę na podwórku. A jak za kilka lat, będziesz wspominał obecny czas?
  Wspomnienia tworzysz już dzisiaj. Kształtujesz je poprzez to co robisz i z kim. Ty decydujesz, czy będzie to kolejny dzień bez historii, czy taki, do którego chętnie będziesz wracać pamięcią. To, co minęło, nie powróci. Zniknęło. Dlatego trzeba starać się jak najlepiej wykorzystać dany czas. Żeby uniknąć żalu, jaki pozostawia po sobie niewykorzystana okazja. Milczenia, kiedy chciałeś powiedzieć to, co leżało Ci na sercu. Wyciągnięcia ręki na zgodę, choć duma na to nie pozwalała. Telefonu po długiej ciszy. Bo bardzo możliwe, że szansa, jaką dał los była jedyną w całym życiu.


    Uważamy, że mamy dużo czasu, że jeszcze możemy dużo zrobić i wszystko naprawić. Ale tak nie jest. Nikt nie da Ci gwarancji, że przeżyjesz choćby do jutra. Czas, to Twój najważniejszy kapitał. Stracony dzień, nigdy nie wróci. Nie chcę sobie wyobrażać uczucia żalu, jakiego doświadczają ludzie na myśl, że przespali swoje życie. Pomimo tego, że wiele spraw w życiu poszło źle, staraj się, by nie powtarzać już popełnionych błędów. Bo to co było, nie ma znaczenia w kontekście tego, co chcesz zrobić. Nawet jeśli sytuacja wydaje się być beznadziejna. Zawsze możesz spróbować od nowa. Wybrać nowe studia, przeprowadzić się do innego miasta, znaleźć nową pracę. Albo zadzwonić do kogoś, kto być może czeka na Twój telefon. Albo i nie. Lecz przynajmniej będziesz mieć świadomość, że zrobiłeś wszystko co mogłeś.


Nie chcę, żeby ten wpis Cię zasmucił. Wręcz przeciwnie. Chciałbym, żeby skłonił Cię do spojrzenia na swoje życie z innej perspektywy. Nie czegoś stałego, a ulotnego. Czegoś, co za chwilę może się skończyć, a Tobie brakło czasu na realizację swoich pragnień i marzeń. Bo bez względu na to, ile masz lat musisz pamiętać o tym, że masz pewną pulę dni, jakie przeżyjesz. Świadomość tego pomoże Ci lepiej je wykorzystać. Jasne, że świetnie byłoby zostawić po sobie jakiś ślad. Coś co ludzie będą wspominać z szacunkiem i uznaniem. Ale jeszcze ważniejsze jest, żeby móc podsumować swoje życie stwierdzeniem: "Było zajebiście"

Pjona!


środa, 19 kwietnia 2017

Bylejakość

   Wstajesz rano, zakładasz na siebie JAKIEŚ ubrania, jesz JAKIEŚ śniadanie i jedziesz do pracy/szkoły, mając nadzieję, że uda się JAKOŚ przetrwać. W międzyczasie jesz JAKIŚ obiad. Wracasz do domu, siadasz na kanapie, odpalasz JAKIŚ film przy którym spędzisz czas do wieczora. Potem może poćwiczysz, może porozmawiasz ze swoją drugą połówką. Później kolacja, prysznic i sen.
Zapętlając ten obraz, oraz dodając do niego różne losowe sytuacje, uzyskamy obraz życia, jakie toczy wielu ludzi. Wszystkie wyżej wymienione rzeczy są JAKIEŚ. Najczęściej byle jakie.
W naszym życiu bardzo często brakuje jakości. A tymczasem bezbarwność rozgaszcza się coraz bardziej i zajmuje coraz większe terytoria.
  • Nie przykładasz się do rozmów z partnerem, nie potrafisz go słuchać, dlatego Twój związek jest jaki jest.
  • Jesteś stałym bywalcem barów szybkiej obsługi a na Twój widok kelner mówi "to co zwykle"? - dlatego wyglądasz jak wyglądasz.
  • Twoją ulubioną dyscypliną sportową są skoki po kanałach telewizyjnych? Dlatego masz taką kondycję jaką masz.

   Podobne przykłady można wymieniać w nieskończoność, a Ty każdego dnia pozwalasz wkradać się bylejakości w życie. Zgadzasz się na nią pozostając w związku, który nie daje satysfakcji. Zgadzasz się na nią kupując ubrania, które po pierwszym praniu nadają się na szmaty do podłogi. Zgadzasz się na nią kupując jedzenie, które ma w sobie więcej związków chemicznych niż Domestos, którym czyścimy kibel. Zgadzasz się na nią, machając ręką na niedomyty kubek po herbacie.


   Media i światowe trendy tylko podsycają to zjawisko. Dziurawe spodnie i podarta bluza, które sygnuje swoim nazwiskiem Kayne West i mówi, że to jest dobre? Nie, nie jest. Może taka jest moda, trendy. Nie znam się na tym. Ale w tych dziurach widzę tylko bylejakość która po prostu wtłacza się w umysł ludzi. W otoczce luksusu, sprzedaje się ludziom rzeczy, w których wyglądają jak bezdomni. Ja nie chcę się na to godzić. Nie znaczy to, że ja tej bylejakości jestem pozbawiony. Wręcz przeciwnie, w wielu sferach życia jest obecna. Ale staram się z nią walczyć, wypierać ją wprowadzając w jej miejsce nowe, dobre nawyki. Przyznanie się do tego, to żaden wstyd. Wstydem jest wiedzieć o tym i nic nie robić.


   Kiedyś uznawałem za nieco przesadzone powiedzenie "Jak robisz małe rzeczy, tak robisz i te wielkie", ale teraz widzę, że jest w 100% prawdziwe. Bo na codzienność składają się głównie rzeczy proste i małe - jak wybór pieczywa na śniadanie, lub sposób spędzania wolnego czasu. To one tworzą życie i właśnie po nich można ocenić jego ogólną jakość, dlatego jeśli jej oczekujesz, przestań akceptować te rzeczy. Zacznij wymagać. Zacznij oczekiwać więcej. W różnych sferach życia. Lecz przede wszystkim, zacznij wymagać od siebie. Wtedy zamkniesz drogę przeciętności do swojego życia. Mózg zawsze równa do środowiska. Jeśli stworzysz mu otoczenie, które brzydzi się bylejakością, automatycznie zacznie zwracać uwagę na rzeczy dobre, które już są w Twoim życiu. Wtedy zaczniesz zauważać ich coraz więcej. A wiem, że ich oczekujesz. W przeciwnym wypadku nie czytałbyś tego tekstu. 
Bądź zmianą, którą pragniesz ujrzeć w świecie. 
                                                                   - Gandhi


Jest wiele rzeczy, na które nie masz wpływu - wojny na Świecie, kryzysy gospodarcze. Ale zawsze masz wybór, czy ślepo podążysz za Światem, czy zaczniesz świadomie wybierać i zmieniać jakość własnego życia. Bo na tym powinno zależeć Ci najbardziej.

Pjona,
Konrad

środa, 12 kwietnia 2017

Dlaczego motywacja nie zawsze działa?

Internet pełen jest haseł typu: "Możesz wszystko, wystarczy, że bardzo chcesz", "Zawsze i wszędzie możesz wszystko" itp. Od czasu, kiedy rozwój osobisty staje się coraz bardziej popularny, na każdym kroku możesz znaleźć posty podpisane wyżej wymienionymi zdaniami. W zasadzie, nie ma w tym nic złego, bo jeśli znajdzie się ktoś, kogo coś takiego zmotywuje do ruszenia dupy i wzięcia się do roboty, to spoko. Ale w większości przypadków odbywa się to tak:

Widzisz motywujący obrazek - uśmiechasz się - czujesz przypływ chęci do pracy - przewijasz Facebooka dalej

I to jest tyle. Słabo jak na człowieka, który "może wszystko". 

  Z motywacją jest tak, że jeśli nie idzie ona od wewnątrz człowieka, to ta zewnętrzna jest na ogół nieskuteczna. Przecież jak jesteś głodny, to nikt nie musi Cię motywować do tego, żebyś poszedł do kuchni i zrobił sobie kanapkę. To głód jest Twoją motywacją. Jak byłeś mały i uczyłeś się chodzić, nikt nie musiał motywować Cię do nauki chodzenia. Sam próbowałeś. Upadki, jakie się wtedy zdarzały, w ogóle nie były rozpatrywane w kategoriach "porażki", bo to był element samej nauki. A z resztą, dziecko w ogóle nie zna takiego zjawiska, dopóki nie stanie się świadome i rodzic go tego nie nauczy.




   Aby motywacja z zewnątrz działała skutecznie, musisz na początku wykrzesać ją ze swojego wnętrza. Inaczej skończy się na tym, że gitara kupiona za pierwsze zarobione pieniądze wyląduje w szafie, bo nie możesz znaleźć motywacji do nauki gry. Nie znam Billa Gatesa osobiście, ale mam wrażenie, że jego nikt nie musiał motywować do stworzenia najpopularniejszego systemu operacyjnego na Świecie. Może się mylę, ale nie sądzę, żeby Mark Zuckerberg wstawał co rano, siadał przed komputerem i oglądał obrazki motywacyjne, które pomogły mu zbudować najpopularniejszy serwis społecznościowy na Ziemi. To wcale nie jest kwestia motywacji. Chcesz, to coś robisz. Tak jak z jedzeniem, chodzeniem, jazdą na rowerze. Motywacja z zewnątrz pomoże Ci przetrwać, kiedy złapiesz zadyszkę. Kiedy nie będziesz wiedział, co dalej. Ale nie w sytuacji, kiedy potrzebujesz zachęty do zrobienia czegoś ze swoim życiem. Nie w momencie, w którym chodzi o Twoje szczęście i satysfakcję z życia. Smutna prawda jest taka, że większość z nas, przeżyje swoje życie, nie realizując nawet 10% swoich marzeń. Dlaczego? Bo nigdy nie zostaniemy postawieni pod ścianą. Nie pojawi się sytuacja, w której trzeba będzie wziąć się z życiem za bary i grać o marzenia. Bo mamy za dobrze. Mamy gdzie spać, co jeść. Mamy smartfony, telewizję i internet. A w nim śmieszne koty i faile z rosyjskich dróg. I to wystarczy, żeby żyć przeciętnie. 


  Do zapamiętania jest jeszcze jedna drobna rzecz - nie, nie możesz wszystkiego. Nie da się w wieku 30 lat zostać piłkarzem, albo profesjonalną baletnicą, bo w tych zawodach w tym wieku myśli się raczej o emeryturze, niż rozpoczynaniu kariery. Zdaj sobie sprawę, że jest tyle rzeczy, na które nie masz wpływu, że nie jest możliwe, żebyś mógł być kimkolwiek sobie zamarzysz w danym momencie. Ale z danych, jakie zebrałem w trakcie swojego 24 letniego życia wynika jasno, że nie chodzi o to, by się dołować tym, że nie mamy takich warunków jak inni, ale żeby umiejętnie rozwijać te talenty i umiejętności, które już mamy. I na nich oprzeć swoje życie. Tak na chłopski rozum, wydaje mi się, że to o wiele zdrowsze i rozsądniejsze podejście do sprawy. I mimo tego, że Świat nigdy nie pozna Ciebie jako wybitnego piłkarza, ale może poznać jako uznanego trenera. Lub nauczycielkę baletu. Może się okazać, że wykonywanie tych zawodów, przyniesie Ci frajdę, jakiej w ogóle się nie spodziewałeś. 


 Więcej wiary w siebie, zaufaj Sobie, bo kto jak nie Ty ma to zrobić? 


Pjona,
Konrad

A i jedna drobna sprawa. W przyszłym tygodniu przenoszę stronę pod nowy adres. Jak wszystko będzie gotowe, dam znać.

środa, 5 kwietnia 2017

Przeszłość i porażka - jak wyciągnąć z nich naukę?



Mamy skłonność do oceniania wszystkiego, co zrobiliśmy w przeszłości i odrzucania tych działań, które uznaliśmy za negatywne. Tymczasem skuteczniejsze byłoby spojrzenie na dane doświadczenie pod kątem tego, jakie korzyści przyniosło. Powinniśmy postrzegać to, co przeżywamy nie jako Źródło konfliktu z samym sobą, lecz jako sposobność lepszego zrozumienia siebie.




Te kilka zdań, to uderzenie w samo sedno sprawy. Kiedy patrzysz na wydarzenia z przeszłości, prawie zawsze nacechowane są emocjonalnie. Szczególnie mocno przeżywamy te "złe" momenty. Mamy skłonność do ich ciągłego przeżywania, odtwarzania tych samych emocji, przez co ciągle tkwimy w miejscu. A przecież przeszłości już nie zmienisz. Właśnie dlatego, kiedy doświadczasz czegoś przykrego, lub przywołujesz wspomnienie naładowane negatywnymi emocjami, zadaj sobie pytanie "Dlaczego to w ten sposób odbieram i czego się dzięki temu nauczyłem". Wyciągnięcie wniosków z tej sytuacji i spojrzenie na nią pod innym kątem sprawi, że całe zdarzenie, może wydać się już nie tak przykre. Oraz pozwoli uwolnić Ci się od złych emocji.


  Przykładowo, kiedy rozstajesz się z dziewczyną lub chłopakiem, czujesz smutek i żal. Stawiasz się w pozycji straty. Tymczasem rozsądniejszym działaniem byłoby spojrzenie na całe zdarzenie szerzej. Wtedy możesz dostrzec rzeczy, które nie odpowiadały Ci w tym związku. Mimo tego, że ten koniec  może boleć jeszcze przez jakiś czas, uświadamiasz sobie to, czego nie chcesz w kolejnej relacji. A to da Ci możliwość poszukiwania osoby, która będzie reprezentować cechy charakteru przez Ciebie pożądane. 
   Zawalisz ważny test? Kiepska sprawa, to fakt. Ale z drugiej strony masz informację, że powinieneś poświęcić nauce tego materiału więcej czasu. I w rezultacie możesz osiągnąć więcej, niż w przypadku zaliczenia go byle jak. 
   Porażka to nic innego jak informacja zwrotna mówiąca "W ten sposób tego nie osiągniesz, spróbuj to zrobić inaczej". Przeciwności losu przełamują stare nawyki myślowe i dają człowiekowi możliwość kształtowania nowych. Dlatego im mniej emocjonalnie do niej podejdziesz, tym lepiej dla Ciebie. Oczywiście im ważniejsza jest dla Ciebie dana sprawa, tym mocniej boli zawalenie jej i dostanie po dupie. Naturalnym wydaje się wtedy smutek i żal. Jesteś zły na cały Świat bo Ci nie wyszło.  Jednak trzeba pamiętać, że ten kierunek nie prowadzi do rozwiązania powstałego problemu. Ustawiając siebie w pozycji ofiary, odbierasz sobie moc decydowania o własnym życiu. Wiem, że łatwo jest pisać, trudniej wykonać. Lecz trzeba próbować to zmienić. Dla samego siebie. Bo może się okazać, że sytuacja, która na początku jawiła się jako katastrofa, zaprowadziła Cię do wymarzonego sukcesu. 



I na koniec trzeba pamiętać że, tak naprawdę, właściwie ocenić wszystkie rzeczy i sytuacje, które przydarzyły się w życiu, można dopiero pod sam jego koniec. Bo dopiero wtedy zobaczysz, dokąd zaprowadziły Cię wszystkie podjęte w nim decyzje i czy osiągnąłeś większość z tego, co zawsze chciałeś osiągnąć. Świadomość tego, że kiedyś odejdziesz z tego miejsca może pomóc w przełamywaniu własnych słabości.  Do Ciebie należy przywilej wyboru, czy zechcesz się z nimi uporać, czy nie.




Ale to tylko moje zdanie,


Pjona!


Konrad

środa, 29 marca 2017

Szczerość

"Czego oczy nie widzą, temu sercu nie żal" - To przysłowie często używane jest w kontekście związków, ale wydaje mi się, że w tym temacie, nie powinno być użyte nigdy. 





Czy bycie szczerym w stosunku do drugiej osoby jest trudne? Tak, jeśli chcesz grać przed nią kogoś, kim nie jesteś. Tylko po co? Trzeba wziąć pod uwagę, że ta gra po jakimś czasie zmęczy. Dlaczego zatem nie postawić na szczerość od razu? Przecież mnóstwo argumentów, którymi się posługujemy usprawiedliwiając użycie kłamstwa, ma kompletnie bzdurne podstawy: 

Chłopak:

- Wychodzisz z kumplami na piwo i mecz, a dziewczynie mówisz, że zostajesz w domu, bo chcesz położyć się spać. Kłamiesz, myśląc sobie "Dla świętego spokoju, żeby nie mówiła, że dla Nich mam czas a dla Niej nie".
  Mówiąc w ten sposób, sam podstawiasz sobie nogę. Bo w chwili, kiedy w końcu powiesz jej, że wychodzisz z chłopakami, Ona może powiedzieć "Kiedyś tego nie robiłeś, zmieniłeś się"
I co? Jesteś w dupie. Ona ma pretensje a Ty wybijasz sobie z rąk argument typu "Przecież wcześniej też wychodziłem i nie było z tym problemu", bo przyznanie się do tego, uzmysłowi jej, że okłamywałeś ją od dłuższego czasu.

Dziewczyna:

- Masz ochotę na babski wieczór. W końcu udało się Wam wszystkim zgrać i ustaliłyście termin. Tylko co mu tu powiedzieć, żeby się nie denerwował? Kit wstawcie sobie jaki chcecie, nie ma to większego znaczenia. On zadowolony położy się spać, a Ty masz spokój, bo nie musisz się tłumaczyć. 
   I znowu podstawiona noga. Uważasz, że nie byłby w stanie zrozumieć, że czasem chcesz spotkać się z koleżankami? Że masz własne życie? Jeśli tego nie kuma cóż, jego problem i musi zmądrzeć.


  Prawda to operowanie na faktach. Przedstawienie sytuacji takiej, jaka jest w rzeczywistości bez kolorowania i naginania. Kłamstwo wymaga zdecydowanie więcej uwagi i kombinowania. Sprzedawania fałszywego obrazu rzeczywistości. W tym własnego wizerunku w oczach drugiej osoby. 
  Każdy chce być ideałem. Stara sprostać się wzorcowi, jaki wyznacza Świat. A teraz, jak nigdy wcześniej, mamy do dyspozycji narzędzie do kreowania siebie na kozaków w każdym aspekcie życia - Internet. W sieci każdy ma perfekcyjne życie. Idealnie białe zęby, zajebiste imprezy i uwielbia jarmuż. I choć nie mam nic przeciwko pokazywaniu tego wszystkiego, to jednak chciałbym uniknąć sytuacji, w której kosztem "poczucia zajebistości", tracę swoją autentyczność. Bo wtedy zawsze będzie się ode mnie wymagać białych zębów i zamiłowania do sałaty. Niestety, zęby kiedyś zżółkną a zieleninę zastąpi Two for U z McDonald's. Okaże się, że przystojny Książę chodzi w dziurawych skarpetkach a Księżniczka puści czasem śmierdzącego bąka. To, co trzeba zrozumieć to to, że dziurawe skarpety i bąki będą pojawiać się we wspólnym życiu (z umiarem oczywiście).  Bo tak się po prostu dzieje. Przyjmij to do wiadomości, a naprawdę będzie łatwiej. Jeśli tego nie zrobisz, będzie kwas.




Trudno sobie wyobrazić jak taka szczerość mogłaby wpłynąć na codzienne życie. Ilu dramatom można by zapobiec, a ile z nich w ogóle by się nie wydarzyło. Zdania typu: "Ale Ona nigdy taka nie była/ On nigdy się tak nie zachowywał, nie poznaję go" w ogóle by się nie pojawiały. Tymczasem z każdym kłamstwem wrzucamy cegłę do wspólnego plecaka, jakim jest związek a potem dziwimy się, dlaczego tak ciężko to wszystko idzie. 


Pjona,
Konrad.

środa, 22 marca 2017

Wdzięczność

Ostatnio oglądałem na YT gościa, który postanowił, że wybierze się w podróż autostopem. A że zawsze fascynowała go Rosja i jej mieszkańcy, to uznał, że pojedzie do Magadanu. Jest to niespełna 100 tys. miasto znajdujące się w azjatyckiej części Rosji. Z Wrocławia jest to jest jakieś 12 000 kilometrów. Autostopem. Sam. Przez Syberię. Mając ze sobą 2000 rubli (około 200 zł). Śpiąc pod gołym niebem. Myjąc się w potokach, jedząc to, co uda mu się znaleźć w lesie, bądź dostać od ludzi. 


Swoje przygody relacjonuje dzięki kamerce, którą nagrywa ciekawe zdarzenia podczas wyprawy. 
  Faktu, że taka podróż jest trudna pod względem logistycznym, nikomu nie trzeba udowadniać. Wyruszając w trzymiesięczną podróż, po prostu trzeba być przygotowanym na wszystko. Absolutnie wszystko. A lista rzeczy, które mogą pójść nie tak, wydaje się nie mieć końca.
  Musisz być nie tylko niesamowicie silnym psychicznie człowiekiem, ale również wykazać się mnóstwem zdolności manualnych - rozpalić ogień, zbudować schronienie, naprawić buty. Naprawdę, ogromny szacun dla gościa, że poważył się na coś takiego. 
  Jednak to, na co zwróciłem uwagę oglądając tą serię, to zachowanie samych Rosjan, którzy są zgoła inni niż wizerunek, jaki przedstawia się w mediach. Dają się poznać, jako ludzie pełni serdeczności, uprzejmi i pomocni. Są również lojalni wobec swojej społeczności. Oczywiście, pod względem pojmowania Świata i historii różnią się od nas, Polaków - dziwią się, dlaczego ich nie lubimy, bo przecież oni bohatersko wyzwolili Polskę spod okupacji Niemiec. Jest to jednak kwestia indoktrynacji, jakiej zostają poddawani w szkołach. Mimo to, oglądając relację Michała, bo tak ma na imię ów autostopowicz. ciężko nie czuć do nich sympatii. Chętnie zapraszają go na posiłek oraz odpoczynek w ich domach. Pokazują jak mieszkają, jak wygląda ich codzienne życie. 



   To co widać od razu, to duża bieda. W zasadzie od Moskwy na wschód, bieda postępuje. Mimo to, wcale nie wydaje się, że Ci ludzie są nieszczęśliwi i przygnębieni. Pracują za kilkadziesiąt rubli dziennie, jednak za pieniądze kupują jedynie chleb i benzynę. Resztę są w stanie zapewnić sobie sami. Mają swoje poletka, na których sadzą warzywa. Swoje zagrody, w których hodują zwierzęta. Współpracują ze sobą. Jeśli jeden z nich ma krowę, a drugi kurę, wymieniają się wzajemnie mlekiem i jajkami. Żyją z dala od wielkiego Świata. Pozbawieni pewnych wygód, ale również wielu problemów. Dla człowieka, który wychował się w domu w którym zawsze jest prąd, ciepła woda, kanalizacja i internet, a po jedzenie zawsze można pojechać do sklepu, może wydawać się dziwne. Bo jak to, przecież oni są biedni. Bardzo biedni.  Ale mają jedną cechę, którym wielu współczesnym ludziom brakuje - oni potrafią cieszyć się z małych rzeczy. Są niesamowicie wdzięczni za najdrobniejsze przejawy szczęścia w życiu. 


  Nam zawsze czegoś brakuje. Nowego telefonu, ładniejszych butów, większej ilości pieniędzy. Postępujący konsumpcjonizm wpaja do głowy, że potrzebujemy tego telefonu, bo zapewni prestiż. W tych ubraniach poczujemy się jak gwiazda, a ten samochód jest tym, czego zawsze potrzebowałeś. 
Nieprawda. Nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak wiele myśli w naszych głowach, wcale nie są naszymi własnymi myślami. Tylko sloganami wtłoczonymi do głowy przez głośne kampanie reklamowe. Czy naprawdę potrzebujesz tego telefonu z logo nadgryzionego jabłka, który kosztuje 3 tysiące złotych, a ma takie same funkcje jak ten za tysiąc? Zastanów się nad tym. Powinniśmy zrozumieć, że jesteśmy w naprawdę zajebistym położeniu, którego ogromna liczba ludzi nam zazdrości. Mamy domy, zapewnioną edukację, nie głodujemy. Nie musimy walczyć o zapewnienie podstawowych potrzeb. Jednak jesteśmy do tego tak przyzwyczajeni, że nie zwracamy na to uwagi. Z punktu widzenia mieszkańca wschodniej części Federacji Rosyjskiej, jesteśmy bogaczami. Mimo tego, rzadko patrzymy na to co już mamy. Częściej widzimy to, czego nie ma. Nie twierdzę tutaj, że źle jest mieć oczekiwania wobec życia. Absolutnie nie, bo to jest to, co pcha cywilizację do przodu. Chcę zwrócić tylko uwagę na fakt, że jesteśmy bogatsi niż blisko jedna trzecia ludzkości, która żyje na granicy ubóstwa. Która marzy o życiu, jakim my żyjemy. 
  Mniej narzekajmy, więcej działajmy i przede wszystkim, DOCENIAJMY to, co już mamy. Bo nigdy nie wiadomo, kiedy komfort w postaci ciepłej wody płynącej z kranu będzie jedynym, o czym marzysz. 


Pjona! 

Konrad




Łapcie link do kanału Michała: Autostopem na Koniec Świata



Fotki: Stocksnap.io




wtorek, 15 listopada 2016

Wybacz laleczko, koniec zabawy

" - No i wiesz, trzeba się było zwijać, bo zaczęła coś mówić o wspólnym mieszkaniu, że chciałaby mnie przedstawić swoim rodzicom, takie krzywe fazy, kumasz, nie? 
  - Stary, ja miałem to samo. Olej temat bo to prowadzi tylko do jednego, a my jesteśmy za młodzi, żeby dać się uwiązać!"



   Faceci boją się kobiet i dlatego wolą kumpli. Kumple nie wymagają, nie potrzebują, żebyś był z nimi 24/7, nie chcą Twojej uwagi, nie potrzebują Twojej troski. Wychodzicie na miasto, jest piwo, mecz, fajne kelnerki i dziewczyny przy barze. Nikt nie mówi Ci co masz robić i jak się zachowywać. Robisz to, co chcesz. Czego chcieć więcej? Same plusy, żadnych minusów. 
   A z kobietą? Trzeba jej słuchać, kiedy opowiada na jaką idiotkę wyszła dziś Ola, kiedy opowiadała o Ali podczas kiedy Ala stała tuż za nią. Musisz pomóc wybrać jej kurtkę w sklepie i przepuścić ją w drzwiach. I na dodatek ma jeszcze te dziwne dni co miesiąc, kiedy chwilę jest miła, a potem wrzeszczy i płacze. Chujowy układ, kto by się pchał w coś takiego? Na pewno nie ja. Wolę piwo. I kumpli. 


   Wiele związków się kończy, bo zaczynają się wymagania. O których nikt nie powiedział na samym początku. Trzeba przyjść i przytulić kiedy ma okres, zrobić herbatę, przynieść czekoladę i ciastka. Słuchać jak ma pretensje, że krzywo powiesiłeś kurtkę i ocierać jej łzy, bo rozpłakała się z powodu psujących się butów. Czegoś takiego nie było w umowie. Ja się nie zgadzam na to. Ma być luźno, różowo i zajebiście. To nie dla mnie, radź sobie sama. Robi się problem, bo w czasie kiedy myślałeś, że odpalisz gierkę, pójdziesz na siłownię, albo rozwalisz dupsko na łóżku, Ona może mieć problem, który będzie wymagał Twojej uwagi. A wtedy nie możesz powiedzieć "Sorry, Mama nie wyprasowała mi koszulki, więc nie mam w czym przyjść". To znaczy możesz, jeśli jesteś chłopcem, któremu potrzebna jest Mama, a nie dziewczyna. Ale dziewczyna nie potrzebuje chłopca. Potrzebuje faceta, na którym oprze się w stresującej chwili, który powie, że zajebiście wygląda w tych nowych jeansach, zaaprobuje jej decyzję, ale powie, że zjebała, kiedy faktycznie zjebała. Dla chłopców to za dużo. Chłopcy chcą się bawić i rzucają zabawki kiedy się zepsują, albo się nimi znudzą. I wkurwiają się, kiedy jeszcze się nie nacieszyli, a już trzeba zwijać cyrk. Bo relacja się psuje. Ona czegoś chce. Czegoś więcej niż 2 godziny w kinie a później wieczór u niej. Pomóc jej posprzątać? Co? Nie, nie, nie Skarbie. Pójść do sklepu po zakupy? Chyba zwariowałaś.
   Boją się konfrontacji, wycofują się, kiedy kobieta ich atakuje. Nie potrafią podjąć rozmowy. kiedy zaczyna się trudny temat mówią "Wybacz laleczko, koniec zabawy".
  

   I chłopiec biegnie do następnej laleczki, z którą bawi się jakiś czas i schemat się powtarza. I pomimo tego, że postarzał się o 5 lat, wciąż jest w tym samym miejscu, kiedy rzucił pierwszą laleczkę. Zastanawia się, dlaczego po jakimś czasie kobietom pieprzy się w głowach i zaczynają czegoś wymagać. Przecież Mama nie wymagała. Zawsze wyprała, ugotowała, posprzątała i wcale nie oczekiwała, że będę jej w zamian za to wysłuchiwał i spędzał z nią wieczory. Jak to możliwe, że tyle lasek jest na Świecie a tylko Mama jest normalna. 
  Chłopiec nie zmieni się w mężczyznę dopóty, dopóki nie zrozumie, że wymagania, to normalna rzecz, kiedy związek przechodzi na kolejny etap. Coś jak szkoła. Zaliczasz gimnazjum, wtedy idziesz do liceum, gdzie wymagają od Ciebie więcej, niż wcześniej. Ale żeby to zrozumieć, trzeba przede wszystkim chcieć widzieć nieco więcej niż czubek swojego nosa.

Z fartem.